Podejście nr 2

Dawno, dawno temu, tak sobie zamyśliłam, że jeden obrazek miesięcznie wyprodukuję i to nie własną krwawicą ale własnymi oto ręcami uzbrojonymi w pędzelki, kredki, ołówki i co tam jeszcze przyjdzie do głowy. Wszystko po to, żeby sobie przypomnieć, jak smakuje farba, jak pachną pastele olejne i jak cholernie ciężko zmyć tusz z łap. Czyli dla własnej przyjemności płynącej  z obmacywania i dotykania bez szkiełka odgradzającego od dzieła mojego. No i projekt upadł.



Podnoszę go zatem dziś, otrzepuję z kurzu i ponownie bijąc się w piersi wyznaję, że jeden minimum obrazek namaluję w ciągu tego roku. Ba! I to taki z którego będę nawet zadowolona w miarę. Na styczeń mam dwa.



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty